środa, 9 grudnia 2009

URIEL

leżeli obok siebie i były to te momenty.
po pierwsze - było ciemno, po drugie -
drzwi byłe zamknięte, po trzecie - pod ścianą
stał rozgrzany piec telewizora. trzeba

być realistą odwołując się do praktyk
seksualnych, które uznano za tabu. i to jest
ten moment czwarty, kiedy się zwiększa
siła magnezu krypto - gejowskiej reklamy.
tymczasem aport moralny okazał się być
niewielki: przypadkowy seks

jest jak morderstwo w nieustającym poczuciu
niewinności. i dominanta: grzechem jest
tylko to co czyni komuś krzywdę . ad rem:
po pierwsze - krzywda, po drugie - norma,
ponieważ krzywda należy do normy, jest
falą per contra. i to jest właśnie owo "nic"
co robi krzywdę w poincie.





ŚWIECZKI MIAŁY BYĆ NA TORCIE


w niedzielę człowiek prostuje plecy,
trzeba być apostołem, wasza świątobliwość,

niemowlęcia ssącego sutek
szlochającej matki pod prysznicem
mściwej pamięci, plam rozwiązłości
dusz nienarodzonych
butów
ze skóry umarłych, bydląt na talerzach.
dobrej myśli, przepychu, bestialstwa moralności

tęsknota? strach? czy to ważne?

trzymajmy się faktów, wasza świątobliwość - spokój
jest tylko na szczycie, na dole światy są w furii.
piękno serca
jest oczywiście w świątyniach.



URIEL nawiedzenie

NAWIEDZENIE


Pił okresami i każdego dnia.
Do posiłków, z przyzwyczajenia, w szafie.
W domu, w towarzystwie lecz równie chętnie
sam. Pił przez okrągłą dobę, i wszystko
co miał pod ręką. Ale

gdy ciemność osiąga największe
natężenie, staje się pełna noc, zamknięcie
pod ziemią - świat i rzeczywistość tracą
powiązania i stają się w najwyższym stopniu
niefiguratywne. Nic tylko wyskoczyć
z 7 lub 11 piętra. Ale

spowodowałoby to niewyobrażalne
zapaskudzenie chodnika. Po pierwsze
trzeba ziemskie szczątki zbierać
za pomocą śmietniczki i ścierki, po drugie
trzeba to spłukiwać szlauchem, a poza
tym szorować. Ale

ten rozprysk imponuje. Postanawia
najpierw zjeść coś naprawdę dobrego.
Wybiera włoską restaurację, wypija dwie
szklaneczki whisky, ospale przegląda gazetę
na stronie nekrologów i czeka. Kelnerka
ulega wrażeniu, że coś się stało i pyta o to.
- No niestety - odpowiada. Ale

już kelnerka pochylała się nad nim
z elektrycznym skalpelem i jednym ruchem
otwiera mu czaszkę na czubku głowy,
mniej więcej tak, jak ścina się czubek orzecha
kokosowego. - Żeby umożliwić oddychanie,
także tą drogą - wyjaśnia. - A l e ż !









Egzorcyzmy

Jestem przerażony człowiekiem, który we mnie mieszka - powiedział. Nie lubię go. Co więcej! Pokochać go nie sposób! Obsesyjnie odczuwa własną nicość, od której pęcznieje się z dumy. Słabość budzi agresję, a strach wątpliwość, ale wyobraź sobie, że dzik atakuje myśliwego – można wątpić? Trzeba! Postanowiłem - zanim mnie powali i rozerwie brzuch - sam wyskoczę z życia.

- Nie przygaduj zwierciadłu, kiedy masz gębę krzywą - odezwał się ten Drugi .
- Fiu, fiu, poliglota - myślę sobie, przecież to słynne zdanie z Rewizora?!
- Pan jesteś nawet nie bydlę, lecz w gruncie rzeczy cmentarny karawan - odezwał się mój znajomy.
Po zawierusze przekleństw, gwizdów i oburzenia skurczył się w sobie,
jakby jedną stroną swojej istoty przechodził w inny wymiar. Miało się chęć z miejsca rozedrzeć, poćwiartować, zetrzeć z powierzchni ziemi to bezczelnie wyślizgujące się z niego ciało, ale skulił się, zaszlochał, niczym dziecko, położył się w sąsiednim pokoju i głucho kaszle.
- Dosyć już! Dosyć! - krzyczę i czując na sobie smagnięcie drapieżnego spojrzenia zza drzwi zbiegam po schodach. Po kilku dniach spotykam go znów:
– Jak Pan się miewa? - pytam.
– Chodzę i patrzę - odpowiada.
– Nie ma na co patrzeć – odzywa się ten Drugi – same świństwo wokół.
- Przepraszam - pytam - nie pamiętam jak się Pan nazywa...
Zacisnął wargi, jakby przełknął coś kwaśnego.
– Jestem teraz pod cudzym nazwiskiem.
- I cudzym paszportem – wtóruje ten drugi.
- O surowości okrutnego Jehowy! Dzik powalił myśliwego!
- I świnie wyszły z wody – odzywa się ten drugi.
- Kominami łodyg!
– W górę!
- W dół!
- Radujmy się w Panu – wykrzykują obaj.
I zdaje się, ja też.








URIEL sufler

Wszyscy

[ uczestniczymy w pogoni za przyjemnościami - w tej czy innej postaci -

przyjemnością intelektualną, zmysłową, kulturalną; przyjemnością poprawiania, mówienia innym, co mają robić, naprawiania zła społecznego, czynienia dobra; przyjemnością większej władzy, większej fizycznej satysfakcji, większego doświadczenia, większego zrozumienia życia i posiadania wszelkich umiejętności umysłu.

Największą przyjemnością jest oczywiście posiadanie Boga. Ponieważ
boimy się być nikim, boimy się wszystkiego, walczymy o powtórzenie i przedłużenie przyjemności przeobrażając ją tym samym w ból, w gruncie rzeczy, gdyż nie jest ona taka sama jak wczoraj.

Nauczyciele, święci, autorytety i dzieła, proszę, powiedzcie, co znajduje się za górami, co znajduje się poza ziemią? Skoro żyjemy słowami ?]

żyjemy z drugiej ręki.







Sufler


Kto podszeptuje: Człowiekowi potrzebne jest nie szczęście, sukces, a dobro? Oczywiście rozum zdrowego i silnego przedstawiciela rasy humanoidalnej, który przez cale swoje życie przygotowuje się do śmierci i


umiera.

Ten zdrowy i silny osobnik nie podejrzewa nawet, że zdrowie i siła same w sobie są cenne. Ponieważ wybiera pomiędzy dobrem i złem – jest


wolny.



DUSZO MOJA

Bruno powiedział: jest jeszcze kawa
i cukier z ektoplazmy. Weź
srebrną zastawę i pozytywkę, Marto,
choć nie jest to zupełne i bezpieczne zerknij
na zdjęcie chłopca. Odżi
jest Słowianinem, właśnie ściął włosy.

Niebieskie powietrze, mgła - tak ciemno jest
dziś w Sun Francisco, a my prujemy
czarnym bentleyem przez twój niespokojny
sen. Ponieważ go umiłowałem, zostanę z nim
aż do zderzenia. To taki malutki show,
Marto. Za chwilę wstanie Sun Zi.

It's very, very soon. Tak pięknie jest
teraz. Bądź dobrą mamą.






kUBA BOGU

Dedykowany niewątpliwie Teu bę



Laska mówi - twarz twoja nikła w oddali,
czekałam, chciałam cię jakoś ocalić. - To
z German - mówię. - Ja tu przychodzę nie po to,
by reperować twarz, ani otrząsać z kurzu
duperele. Cha zresztą wie, po co się tak
wywnętrzać. Laska mówi - paralele

czekania. Ja mowie - liść czekania - rozłąka,
jak liść pożółkły leżała pomiędzy nami.

Zostań, gdzie jesteś - słyszę - prochów z siebie
nie otrząsaj, trupa z buta nie odwracaj. Och,
to już innego rodzaju gra. Sadzie jabłkowy
z niedopieszczoną ja - błonką, owocu do gnicia -
mówię ci, pamiętam. Mam w ręku kamień,

podrzucam kamień, kamień do mnie wraca.
Laska mówi - bumerang. Ja mówię - dobrze.







HORYZONTALNIE

jestem szczęśliwy - powiedział - kompletnie
szczęśliwy, ponieważ pozwoliłem, by opuściła mnie
wszelka nadzieja. sam dla siebie jestem teraz
kimś postronnym. to wielka siła, wiesz? ale trzeba
uważać - materia w istocie cała jest wybuchowa.

nie można kochać za mocno (jak to

się często zdarza ludziom chorym na żółć);
nie można żyć mocniej. niekiedy, ale tylko niekiedy,
warto jest żyć długo. ułożył mnie na kanapie,
żebym mogła przemyśleć sprawę dalszego leżenia,
bo z tej perspektywy nie ma sensu

planować spraw bardziej poważnych ( ktoś

tłucze kotlety za ścianą. z poręczy fotela
na podłogę zsunęły się pończochy. leżą tak bezładnie,
że jest mi ich żal). niech będzie, że ten współczynnik
empatii trochę kłamie. myślę, że nie boję się
tak leżeć, boję się nie myśleć.


III


co u mnie? zdaje się, wszystko jak trzeba:
bity materii i dźwięku wprawiają w rezonans
białko, więc moje ego rości sobie pretensje

do kolejnego wcielenia, gdzie niebo z nieba,
kość z kości, i twoja świecka wątpliwość -
po co? cóż, spróbuję ci to prościej opisać :

do tego miejsca, w którym teraz jestem
z pewnością przypływów powraca głównie strach.
czy chcesz mnie taką zobaczyć? z głową

załamaną na poduszce, z zapadniętymi oczami,
osłabioną przez brak pragnień i czucia?
jest we mnie noc bez jednej gwiazdy, piękno

i terror szukających się oznak istnienia,
cichy slajd wspomnień, i wpół zatrzymany
wdech. cienie przechodzą w cienie, a wszystko

się dzieje za szybko. ale to nie przeminie.
czy to jest dla ciebie niespodzianką? a jednak
mam marzenia, i nadzieję, przyjacielu. a one

rosną, rosną, rosną, i smak powraca na język.
tymczasem, jak posąg - w zacienionej uliczce,
bez głosu i oczu - odpoczywam w barwach ziemi.




O ŚWICIE

Ma w sobie coś pięknego ta chwila, gdy spojrzenie
przestaje być spojrzeniem. Gdy rozpada się

powłoka cywilizacji, przymusu & dyscypliny
odsłaniając dziką, spragnioną mordu bestię.

Może to zabrzmi dziwnie, ale uświadomienie sobie
tej prawdy dało mi pierwsze odczucie wolności


WĄTPIĘ

Do mdlejącego Ego St. Germain mówi: pomyśl
o Czasie, kiedy twoje ciało będzie umierać,
o brzydocie martwych, martwych -

martwych! Przyjacielu. Nie uciekaj od tego.
Ja mówi: nie umiem. St. Germain mówi: Pomyśl

o gwiazdach i - dokąd one spieszą. I czy TO
jest prawdziwe? Odzyskaj moment "teraz".
Ja mówi: nie umiem. St. Germain mówi: Czas

jest systemem wiary. Potrząśnij Ego, podsuń mu
sole trzeźwiące pod nos i - nie wyrzucając siebie
z Siebie - idźcie po doświadczenie.




WIESZAJĄC PSY


A gdybyś umarł dziś w nocy - zapytałam - to
co by ludzie o tobie pomyśleli? Uśmiechnął się
z niedowierzaniem, a potem spoważniał - to,

co widać: oszczędny, trzeźwy, sprytny, społecznie
przystosowany - trwający, jak kula na wpół
wygasłego żaru - ani zimny, ani gorący, w gruncie

rzeczy chory, bo ani jeden dzień mojego życia
nie był mój własny, lecz był jedynie tym,
co otoczenie dla mnie wybrało. Tylko śmierć

czyni wielkie miary i normy śmiesznymi,
więc ktoś nas wytresował, byśmy się bali -
światła, przestrzeni, górskiej ściany, morza.

I tak nie możemy wyobrazić sobie najgorszego,
bo to, co nas spotka, będzie gorsze od tego,
czego można by się spodziewać - zaśmiał się.

Więc gdybym umarł dziś w nocy, pomyśleliby -
biedny, mały skurwysyn, samobójca. Boga
się nie bał. Niech gnije w spokoju. Pies z nim.



ZAPYATAŁAM DLACZEGO ON TO ZROBIŁ

bo ceni różnorodność - odpowiedział facet co zdradził
i zdradzi jeszcze nie raz. potem mówił o kulturze fiuta
i murzyńskich biodrach - dużych, przepastnych,
o których marzy Kuba B, bo:
demona murzyńskiej dupy nie wypędzi się z łba
czytając Spinozę czy Freuda - to instynkt

przeciwny skokowi. Siedzę w fotelu i czuję jakbym szła;
jakbym szła długą nocą - za nim, i po niego,
a przecież nikt nie jest taki specjalny.
odprysk Ducha
najwspanialsza rzecz, jaką wszyscy dzielimy.

- niech pani tak nie mówi, będę wył - powiedział
facet, który zdradził i zdradzi jeszcze nie raz.
Skąd ma wiedzieć dlaczego ten płacz?
Opanował się i wszystko jest ok -
trumna na swoim miejscu, i ładnie zamknięta;
Orkiestra dęta gra Marche funebre Chopina,
słońca nie ma - a życie jest.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz