Ptaku zbłąkany w rzeźni, spójrz, jak zwierzę w klatce zlęknione,
ofiarą prawa i serii upiera się przy fakcie istnienia. A oto
zwierzę na dwóch nogach – człowiek - o twarzy niczym drewno.
Od śmierci do śmierci powtarzanej co dzień, w mechanicznych
sekwencjach pomniejsza się doszczętnie. Nie czuje odoru krwi.
Nie słyszy tłumionych jęków, co w skowyt przechodzą straszny.
I wzroku nie opiera. Czy we śnie jest odkryty? Ptaku zbłąkany
w rzeźni, skieruj się w stronę światła, wzdłuż nici dźwięku,
co granicę świata widzialnego znaczy, poprzez wyłom w ścianie,
tam gdzie tynk spękany otwiera źrenicę okna - tamtędy odfruniesz.
Nim popadniemy w obłęd, zapamiętaj twarze, imiona, zapamiętaj
czyny, by wrócić mogły do źródła - litera za literą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz