Aleksandra
Zbierska
MINUS
CZTERDZIEŚCI. I TRZY.
Ziemianie
Zdarzają
się ludzie okrutni ponad miarę,
w
większości są jednak delikatni – na przykład
czują
odrazę już na sam widok sklepuz rozwieszonymi tuszami
ubitych
zwierząt; nie spożywają mięsa, a jednak
w
skórzanym płaszczu i butach,
nie
wzbraniają się przed użyciem
kosmetyków, które w większości są pro-du-kta-mi
pochodzenia zwierzęcego.
zmagazynowane cierpienie zwierząt...
[Każdy ze współczesnych kosmetyków przechodzi
mało skomplikowane próby toksyczności, polegające na
wkraplaniu do oka zwierzęcia ( najczęściej
królika)określonej dawki kosmetyku -
stopień zniszczenia oka jest miernikiem przydatności.
Takiego istnienia śmierci w codziennym życiu człowieka
nie
jesteśmy w stanie wyliczyć, a fakt niejedzenia
mięsa jest tylko drobnym tego wycinkiem.]
W
rzeźni
Ściany pokrywa grzyb i wydzieliny, długie na 5 cm,
biegają karaluchy.[ Jakaś rodzina zje dziś wieczorem
hamburgery zawierające zmielone części łba,
a
nawet kilku łbów pełnych rzygowin.[ Karaluch
będzie bonusem nadzwyczajnym]
Transport
Utuczony do idealnej wagi 540 kg - Samiec Bydła
upada łamiąc nogi i miednicę. Okaleczonego w ten sposób
w
transporcie nazywa się zdołowanym.
Pani
pisze, pani pisze.
Teraz,
gdy już nauczyliśmy się latać w powietrzu jak ptaki, pływać
pod
wodą jak ryby, brakuje nam tylko jednego:
nauczyć
się żyć na ziemi jak ludzie. —
G.B.Show-----------------------------------------------------------------------------------------
Stał
z papierosem wciśniętym między owłosione kostki palców i
rozsypywał pokarm dla zwierzątek uwijających się wokół jego
butów. Zwierzątka, choć tłuste, były zwinne; ich obfita sierść
lśniła miękko.
- Będą z nich czapki i kołnierze - powiedział.
- Czy pan sam zarzyna zwierzątka? - zapytałam.
- Kiedy nadchodzi pora, uderzeniem pałki w głowę. –
odpowiedział.
- Czy nie jest panu przykro postępować w ten sposób wobec swojego
stadka? Czy nie zna ich od małego, czy nie żywi czułości do
poszczególnych zwierząt i czy nie ma swoich ulubieńców? -
dopytywałam niecierpliwie.
- Wszystkiemu zaprzeczył. Króliki są bardzo głupie.
Torba
"Czy
za karę, że nie wierzę w duszę, nie mam duszy?" --
Stanisław Jerzy Lec
---------------------------------------------------
[..............................................................................................................................]
-
Więc pan ją utopił? - zapytałam.
-
Pewnie utonęła - odpowiedział - ja tylko wypchnąłem ją za
burtę. Czepiała się, lgnęła
do
mnie. Chyba wiedziała, co ją czeka, bo nagle zaczęła okazywać
mi miłość. Cisnąłem ją
w
morze. Zawisła niczym wielki, czarny pająk na powierzchni wody.
Wrzeszczała też
okropne. Przykro było słuchać.
-
Czy patrząc, jak tonęła, jak tonęła ta małpka - pytałam z
trudem kryjąc złość - czy zdał pan
sobie wtedy sprawę, choć przez chwilę, z własnej podłości?
-
Nie - odpowiedział - ale uśmiercenie małpy przez utopienie wydaje
mi się bardziej
niesamowite, niż gdyby zginęła od ciosu pięścią w głowę albo
od pchnięcia nożem.
Ostatecznie urodziła się po to, żeby żyć na drzewie, a ja
zmieniłem jej los!
- A
serce? - pytałam z rezygnacją.
-
Ot, śmieszna sprawa - zachichotał - serca mam. W narkozie.
------------------------------------------------------------Dostałam
później od niego kartkę:
Flauta
trwała dwa tygodnie. Dopadła mnie nuda. Schwytałem mewę.
Przywiązałem plastikową torbę do jej nóg i puściłem w chmury.
Furkotała na wietrze, niczym spadochron z szamoczącym się
gałganem. Aż wreszcie osiadła, by napełnić się wodą ( za
szybko,
jak
na mój gust).
Bang
Bang
na
końcu każdego łańcucha pokarmowego jest zawsze jakiś drapieżnik.
no i tak: dochodzę do siebie - drugorzędny dupku - po tym, jak do
mnie strzeliłeś z bliskiej odległości. - to nie boli, a nawet
nikt nie zauważył - szeptałeś ściskając mi ramię. - nudna gra
- odezwał się barman - po prostu dziecinna.
----------------------------------- siedziała obok, gładka,
okrągła, o twarzy niczym księżyc, i, której tłuszcz poszedł w
biodra / doniosłeś mi o tym ze wstrętem, więc niech ci bóg
będzie świadkiem - to tylko minimum męskiej powinności, jeśli
zważyć wszystko bezstronnie / - dziewczyna z kwiatkiem we włosach,
z którą poszedłeś zatańczyć.
------------------------------------ winę nosimy w sobie, jak inne
uczucia, którymi należy się dzielić - powiedziała szurając
obcasikiem, I, kiedy podniosła twarz, wyglądała jak skazaniec,
który modli się, by pochwycić ostatnie ludzkie spojrzenie kata i
oprawcy. - co biodra? jakie biodra? - odezwał się barman, spokojnie
dopalając papierosa. ------------------------- no i tak: dochodzę
do siebie - drugorzędny dupku - po tym, jak mój gniew wzbierał,
jak gorączka, co zwalcza infekcje w krwi, ponieważ myślałam o
zemście. Ale teraz, kiedy tak nienaturalnie wyblakłeś - wyblakła
nawet tamta chwila, kiedy cię traciłam - jak to skończyć? kim to
skończyć ?
-----------------------------------------------------------------------II-----------------------------------
Dziewczyna przy barze odgarnia włosy do tyłu, odsłaniając węża
wytatuowanego wokół szyi. Wpatruje się w twój nos, przechylając
koleją porcję becherovki. Mógłbyś pójść za nią, bez zbędnych
ceregieli, ale Murzyn, który śnił mi się w nocy, nie daje ci
spokoju. Powiedziałeś: idę zapalić. -------------------------
Wtedy ona podeszła do mnie i wyszeptała: jestem w ciąży. Rodzice
kazali mi się wyskrobać, ale koleżanka poradziła, żebym
przespała się z innym mężczyzną, wtedy jego sperma zabije tamtą.
I czy pozwolę... ponieważ łączy nas tak zwane wielkie uczucie.
Głupio zrobiłam opowiadając ci ------------------------------III
---- ten sen.
Feedback
Heretycy
wierzą w oślepiający blask żarówki.
Mary
Jo Bang nie wierzy, że dym po wybuchu fajerwerków jest różowy.
Spinoza
uwierzył w zły temperament kobiety.
Grzebalski
ukrywa się w naparstku cienia
[
Cecko! Cecko!].
Sosnowski
ma patent na pantum i rondelki / odrębnie będą omówione oceany/.
Podgórnik
niczego się już nie pozbędzie, jednak na epitafium wciąż jej za
wesoło.
Muszyński
jest odwrócony / podobno wyjechał na Kajmany/.
Sośnicki
nosi w żołądku nieprzyjemny kłąb - spróbował połknąć wacik?
Niech
mu go ktoś wyciągnie!
Świetlicki
- nie śnij mi się! Nie śnij!
Wencel
wierzy nie tylko w blask żarówki ale w na wieczi, wieczi w krzyżu.
Foks
unosi trzy psy jedną ręką, chociaż sam nie wie po co.
/
Cecko! Cecko! - przepraszam, czy tu piją?/
Honet
każdego lata pali ziemię i anyżkowe cząstki w oddechach kobiet /.
Rok się przetoczył miarowo i jest znów - ten sam?!
MLB
trafił w maciupeńki kwadrat telewizora: puff! puff! - ożesz ty
precyzjo!
Widemann
w duszy nienawykłej do ukłonów, pozostał cielesno - bolesny.
Pióro
ma komplet, którego nikt mu nie ukradnie - za długo, jak na mój
gust.
Maliszewski
o Zadurze: 'niczym Sitonen przemierza pamięć szerokim, łyżwowym
krokiem poematu', a sam lepi figurkę na zboczu świętej góry,
która go pochłania.
Gryko
trawi w trzech najczęściej pożądanych pozycjach - treść zostaje
w ustach.
Klejnocki
podąża za beztroskim śpiewem drozda (a jednak! a jednak!).
Lipszyc
założył sztywny płaszcz logiki i powiesił na kołku w
przedpokoju Dionizosa.
Muller
dała się zwabić, jak mucha na lep języka, a teraz zwabia innych w
lingwistyczną pułapkę.
Kasprzyk
zanimalizował telepatycznie teorię literatury, byśmy wszyscy
potrafili węszyć za tym samym - więc najpierw katar na-sienny,
potem kiełkowanie.
Brzoska
jest od dawna drukowalny, ponieważ w przejściu podziemnym
literatury są pewne miejsca, w których sprzedaje się przepustki –
płynne
/
Widemann nie zaprzeczy? /.
Pluszka - bez -uszka - podchodzi do kobiety, jak do konia: przede
wszystkim ostrożnie i nie od tyłu, bo babcia kazała przysiąc na
kolorowe zdjęcie Jezusa, że będzie wypełniał jej wolę. Rżany
zaś sobie bije brawo, choć to obraz cokolwiek nieśmieszny.
Cyranowicz?
Ogląda swoje książki, gotuję fasolkę na fest i od rana ma ochotę
na kino - pochwalam. Jest praca twoich dłoniach. I czysto. Jak po
nikim.
A
ty? Czy należysz do osób, które wstydzą się zapytać w aptece o
lek na hemoroidy?
W
trosce o symetrię dodam, że próżność jest potężniejsza od
wstydu, a jej leże tkwią w letargu nudy, więc cyrki odprawia. Otóż
i ja. W jakiś sposób jestem temu wierna.
Deadline
Markowi
---------------------------------------------
Żywe
istoty są niczym iskry
wyposażone
w wysokiej jakości sensor lęku.
Możliwość
zaprogramowania czasu końca
przydaje się tylko nielicznym.
Na
przykład Himalaiści - idą w górę,
gdzie
lepka przestrzeń toczy się ciężko,
jak
czas w materii - pokonując strach,
pokonują śmierć.
Intelekt
„Intelekt
jest zimny. W czystej postaci jest nie do zniesienia. Spotykam
gigantów intelektu. Drętwieję przy nich, obezwładniony martwą
energią...” -- Dariusz Dürschlag
Złudzenie mocy precyzyjnie zamknięte w czaszce,
niczym bakteria pod mikroskopem próbuje
wymierzać sprawiedliwość niewidzialnemu światu. Kocha -
to,
co można objąć wzrokiem. Reszta, to tylko p o j ę c i a.
Grzech
Kiedy
to stało się takie nie - proste...
I
znów ruszyły procesy myślowe. Patrzę
na
ślad odchodzącej potrzeby
śmiertelnych minut milczenia. Jak wzbić się
do
najmarniejszych choćby pokładów głębi,
tocząc bój z rozsądkiem? Pustka,
a w
pustce grzech pierworodny. Trudno
powiedzieć, czym ten grzech nie jest. Boże
miłosierny, spraw, by nic się nie stało
i
nigdy nie stawało ...
W
tym śnie
tyle
rzeczy uchodzi naszej uwadze, a przecież
to,
co przegapimy, widzą inni.
zastrzeleni w czasie snu [ larwy za lewym uchem
wskazują na 4 dni] - gniją. najgorsze jest to, że
my
żyjemy dalej.
Minus czterdzieści
mam zły czas - powiedział - potrzeba mi przyjaciół,
nie wrogów. - nigdy nie będziesz moim wrogiem - pomyślałam -
choć na ustach masz cykutę. czy pamiętam?
moje zmysły były przytępione, cały świat wydawał mi się
płaski. taka nadrealność: od ściany do ściany woda
i niejasne przeczucie klęski majestatu. zimne oczy;
nie, nie, to real! ja przecież oddycham! więc
klasnął w dłonie i zniknął, zostawiając otwarte drzwi. woda
wdarła się do środka, ciemniejsza o jeden ton. sens
wody? poruszać się w jej objęciach, gdy wszystko opada
na dno. rozdarty obraz, połowiczne odpowiedzi uniosły się
ze mną na wodzie i pokój złożył się do środka: klik - klak.
noc. miasto śpi nie dotykając widmowym grzbietem
żadnego ze znaczeń. za oknem mirabelka cała w kwiatach -
piękna! to głupie tak nie móc przestać o tym myśleć.
Skarga
zegarka
Ptaku
zbłąkany w rzeźni, spójrz, jak zwierzę w klatce zlęknione,
ofiarą prawa i serii upiera się przy fakcie istnienia. A oto
zwierzę na dwóch nogach – człowiek - o twarzy niczym drewno.
Od
śmierci do śmierci powtarzanej co dzień, w mechanicznych
sekwencjach pomniejsza się doszczętnie. Nie czuje odoru krwi.
Nie
słyszy tłumionych jęków, co w skowyt przechodzą straszny.
I
wzroku nie opiera. Czy we śnie jest odkryty? Ptaku zbłąkany
w
rzeźni, skieruj się w stronę światła, wzdłuż nici dźwięku,
co
granicę świata widzialnego znaczy, poprzez wyłom w ścianie,
tam
gdzie tynk spękany otwiera źrenicę okna - tamtędy odfruniesz.
Nim
popadniemy w obłęd, zapamiętaj twarze, imiona, zapamiętaj
czyny, by wrócić mogły do źródła - litera za literą.
A
trawa rośnie sama
miłość,
to żarzący się węgielek w sercu każdego. nie trzeba na niego
chuchac ani dmuchać, wystarczy oddychać świadomie. natomiast pies?
kocha bezwarunkowo, nie zna pojęcia dumy, honoru, nie potrafi się
gniewać. i jeszcze szczeka! a przecież wcale nie musi! mógłby się
uwalić w cieniu drzewa i kontemplować gnuśność.
Ten,
który stygnie
Wszystko,
co przemija, jest tylko wizerunkiem. – Goethe
Oboje byliśmy tak zamroczeni, że zabrakło w nas miejsca
na
zdziwienie. - A przynajmniej duszę moja kochasz? – zapytałam.
-
Nie udaje mi się czuć nawet siebie. - odpowiedział. To smutne
kłamstwo. Lecz prawdy nie ma także wyżej. Tylko popiół.
I
dym. [ Moja głowa zapadła się w poduszkę. Nie mam ochoty
jej
podnosić.] Krótko mówiąc: głupio.
Ten,
który kocha w człowieku jego śmierć
Mój
Boże, jak mocno istnieją dzisiaj rzeczy.
--
Jean Paul Sartre
W
taki dzień nie rozmawia się z kimś, komu nie bije serce -
serce rozczulone kłopotami innych. Takie serce to święto.
Jest cel! Są ludzie! Tymczasem, prawie szczęśliwa, w szeregu
spraw niedokończonych, w sercu egzaltacji, w cieniu rezygnacji,
próbuję sobie wyobrazić Nicość: wejść do środka, przestać
istnieć... - Czy nie nazywa się to pesymizmem? [ kto pyta?]
-
Za sprawą kodu, wkręconego w umysł, łatwiej zdobyć się
na
optymizm. - Świadomy? - Ten prosty, każdemu dany, a priori.
–
A po co? - By chciało wam się żyć. [ Z namiętnością żywą
wiatr otwiera drzwi. Forma pytająca udaje zdziwienie.]
Antynomiczne
Jestże
się poetą, czyli raczej tylko bywa się? -- Cyprian Kamil
Norwid [właściwie, Cyprian Ksawery Gerard Walenty Norwid herbu
Topór ].
Łukaszowi
„Nigdy” nie może być dobre. „Zawsze”
nie
może być gorsze. Jestże się otwartym
na
nieskończone? I nie słowem, tylko
czynem. A nawet nie czynem, lecz brakiem
czynu...? Jestże się siewcą plew? Trans -
cen-den-talnie? Jenakowoż żywym?
Doświadczenie
"(...)było
czymś więcej niż obroną przed śmiercią; było prawem: prawem
starców."
Jen
Paul Sartre
spada na mnie, rozlewa się we mnie,
wypełnia czymś, czego nie chcę zobaczyć.
I
trwa. Nie mija. Nie ma powodu,
by
minąć. Krzepnie.
Nic
Stanąć na równe nogi, podnieść choć jeden
palec, zrobić cokolwiek. Istnieję? Ponieważ myślę,
nie mogę powstrzymać Się od myślenia. Jest - Się
w głowie? Stoję. Palec unosi się w górę
przetaczając płyny życia. Logika gorącej głowy
nie chce Się angażować: jest w siódmym niebie.
Histeria
Mijam
go odzyskując obojętność. Próżna chęć
pozostania w napięciu, niczym pędząca chmura
odeszła. za bardzo…
Widziałam tylko jego plecy
triumfujące w świeżości niedzielnego poranka
tragicznie odpoczywającego tłumu.
Jestem tam, ponad moim ciałem. Przebijam się
przez noc. I smak popiołu [ nie trzeba się bać ].
Cóż
za egzaltacja!
Karol
Kot powraca
[
dialog z wierszem M. Świetlickiego Pt. Karol Kot]
Trudno
mi wprost wyrazić, jakim napawa mnie wstrętem
ta
twarz rozlana po brzegach
mglistych, niejasnych wspomnień. Okropne
są
zwłaszcza oczy - dwie blade aureole
ześlizgujące się w ciemność. To poziom polipów. Czas
jest tu zbyt obszerny.
Co
w nim zanurzyć, mięknie, spadając
czystym uderzeniem - wszystko tym się wypełnia,
by
móc się narodzić dobrze. Czuję mocno, że już,
że
coś się stało. Na fali dźwięku ton
światła. Omdlewający ton! [rany boskie, zimno!].
Kto
kaszle przez zasłonę na twarzy?
[Karol
Kot
Śnieg w kościołach, śnieg w bramach, śnieg pod kopcem
Kościuszki
Mam
cień - widziałem - obejrzałem się.
Mam
cień siny na śniegu.
Mam
płaszcz, za duży, ciemniejszy od spodni
i
mam w płaszczu narzędzie.
Nie, nie zasłaniaj. Nie zasłonisz. Zostaw.
No,
jeszcze bardziej odkryj.
Lubię, jak krwawisz. Bo stare kobiety
nie. Plecy. Dzwonek. Dzwonki
w
kościołach, w bramach, pod kopcem Kościuszki.
Guzil z orzełkiem. Trener
sekcji strzeleckiej stwierdzi, że nie mogę
reprezentować. Wziąłem duży rozmach
i
ściąłem jednocześnie: chłopca, śnieg, powietrze,
swój kręgosłup, łodygę, śnieg pada, maszeruję przez sen,
mnożę się.
Marcin Świetlicki]
Coś
nieścisłego
To,
co działo się wewnątrz, przeminęło
pozostawiając mgliste odczucie. Coś,
jakby niesmak? Na zewnątrz, wszystko
jest jeszcze bardziej niejasne.
Ale
czy można się czegoś obawiać,
jeśli świat jest tak akuratny? Więc zmiany
dotyczą nie tylko przedmiotów,
które każą się brać w nowy sposób.
Dziś zaledwie dotknęłam klamki.
Puściłem ją natychmiast. Ręka opadła
miękko. - Nie! - Z entuzjazmem!
Uczę się odmawiać sobie.
Tak
czy owak
czynić
cokolwiek to stwarzać istnienie – a jest
i
tak wiele istnień,
pochwyconych na rozchełstaniu, codziennym
kołowrotku. więc
cierpieć? ale podług miary;
z
jałową czystością martwych namiętności,
by
spocząć na rzeczach, jak błazen
na
stopniach tronu.
Przepadek
chcieliśmy
być jak najmniejsi. starannie otoczeni
przedmiotami, niczym dwaj żołnierze na manewrach. poza nami
i w
nas samych dostojne ukłony, czyste jak fajans: by służyć
bolesnemu prawu do stania się podmiotem troski. TO,
co
zostało: oszczędzać myślenie, nie przypominać szczegółów;
spopielona reszta stawia piękny opór.
Pomiędzy
ścianami
Osiągnąć
idealny moment! W kurzu,
w
przeciągu, pod gołym niebem. Jednak
zrób Coś, zamiast Wszystko - wybieraj!
Przed nami czarna dziura [ tam w głębi
są
ludzie, oczywiście nie żyją] – ona wciąż
się
przesuwa, a my sądzimy, że jesteśmy
obok. Więc się oddalasz, skazując mnie
na
oznaczenie punktu wyjścia, wobec tego,
co
zostało nam dane - dane na nic.
Coś
co jest warte całości
Samotny
nie opłakuje nikogo, nikt też nie płacze nad nim. -- Emil Cioran
Gotuje dla ciebie wiec jesteś jej bliski.
Kiedy
mówi: spróbuj, spróbuj - daje w jakiś sposób siebie.
Dla
niej małżeństwo i rodzina, to największe dzieło
Sztuki.
Sztuka życia? - Wierność. Spędzając beztroskie dni
z
samą sobą, wielokrotnie deklaruje, że jest najszczęśliwszą
kobietą
na świecie. Bywa…
Pocałuj
mnie
1.
czuł się, jak na wczasach pod wodą, gdzie wszystko przemieszcza
się
ospale. ludzie, stabilni jak żółwie, przechadzają się i każdy
coś mówi,
ale
niczego nie słychać. więc przyszło mu umierać w brzuchu
wieloryba.
2.
wietrzą smród, poprawiają poduszki. palcem wskazują, kto będzie
następny. możesz krzyczeć, wyć, szczekać, jak zajadły kundel -
oni
nie
usłyszą [ ostatni wdech tnie uderzenia serca na tysiąc kawałków].
3.
ostrożnie stawiając kroki podnosi wzrok. dostrzega napis: "
zakład
czynny całą dobę". wciągając powietrze smakowała umarłych,
sprawdzała
nadgarstki - nic nie znalazła. na dziedzińcu mgła, jak
sponiewierana
biel - pobiegnie w tę mgłę, z szalonym tętnem pod skórą.
4.
po
betonowej nawierzchni turkoce blaszany wózeczek. ze zdziwieniem
zakrzepłym na twarzy, niczym fantom pobrzydły, stygnie człowiek.
trzeba
iść. wiatr szarpie za włosy. trzeba schować się w płaszczu.
5.
stanęła w oknie i trzyma świat za parapet, żeby się nie rozpadł.
przybywa żałobników z balonikami, z balkonikami. robak
spaceruje po krawędzi szklanki.
Niczego
nie słychać
Są
zapewne wiersze, w których chciałoby się zamieszkać.
To
nie jest ten wiersz.
Danielowi
Wystarczy zamknąć oczy… zatapiam się
we
wspomnieniach – widzę go! wykrwawionego
przez szeroką otwartą ranę [ krew
przesuwa się po asfalcie i wpada w dziurę
po
obcasie; w ziemi zaczynają kiełkować owady
-
ta doskonała obojętność świata].
Poruszam ustami, niczym ryba wyrzucona
na
brzeg. Na tarczy jasnego nieba nieruchomieje
słońce. Ale czy to naprawdę słońce?
Mała
Sobota
To
jeden z tych wieczorów, gdy przechadzam się rozmyślając, a krok
zostaje zwolniony. I nagle przychodzi do głowy myśl: "Nic się
już nie wydarzy!"
[
Przygoda nie może zostać przedłużona; uzyskuje znaczenie tylko
przez swoją śmierć]. I zaraz potem Coś się zaczyna! Czas
odzyskuje swój codzienny bezkształt. Obecność i trochę pustki.
Odwracam się za siebie; balsamuję popiół, który opadł z butów
twoich.
Off
Press publishing
Rzeczy
tak samo ważne
(…)
jak ta zima, którą ostatecznie odczuwam w samym sobie, chłodny,
mroźny spokój, uczucie, a nawet przekonanie, że wszystkie rzeczy
są tak samo ważne. Jakaś mucha budzi się i brzęczy na szybie,
zelówki odpadają…
Jens Bjorneboe
Nic
złego nie robi. Dobrego też nie. Chce żeby było lepiej i wie
dlaczego lepiej nie jest. Żywioły go nie słuchają, ludzie nie
traktują, rzeczy patrzą obojętnie. Mnóstwo jest takich ludzi,
którzy patrzą na świat, a świat im się nie odwzajemnia.
Odwrócił się w moją stronę: A ty kim jesteś? - Nie czuć głodu.
Żeby tylko nie czuć głodu! - Och, co za dekadencja! Mój biedny
skarbie. Korzystaj ze swoich lęków. Stąd bierze się większość
pasji. A teraz spójrz: co rozdeptujesz? Ślimak? Tak blisko,
tak
blisko! Ale to tylko wyczarowana przez maga breja mięsa. Niewinna i
piękna. Zmiażdż ją, a cała rzecz zacznie się od nowa. Za sprawą
chimery głodu, iluzji, fantazji. - Co z tego, co z tego. Co z tego?
Zimy tutaj są dobre. Pełne ciszy, spokoju. I
starość.
Things just as important
(…) like that winter, which I forever feel inside myself, a cool,
chill calm, the feeling, or perhaps even the certainty that all
things are equally important. Some fly waking and buzzing against a
window pane, the soles of shoes peeling off...
Jens Bjorneboe
He does nothing wrong. Nothing right either. He wants to make better
and has no idea why it doesn’t get so. The elements ignore him,
people don’t pay attention, things staring blankly. There are
hordes of such people, they look upon the earth, but the earth does
not reply in kind.
He turned towards me: And who might you be? - Do not feel hunger.
Oh, just to not feel hunger! - Oh, what decadence is this! My poor
precious. Do make use of your medication. This is what fuels most
passions. And now look: what are you trampling? A slug? So close,
so close! But it’s only a magician’s conjuring of a mess of
meat. Innocent and beautiful. Crush it, and all will start over
again. For the cause of chimeric hunger, illusion, fantasy. - What of
it What of it? Winters are good here. Full of silence, calm. And old
age.
tłumaczenie Marek Kazmierki
Off
Press publishing
Platforma
treningowa
Coś
na kształt szkatułki, a wewnątrz niej drogowskaz z opuszczoną
literą: B[]g, kierunek: synteza prawdy ( najbardziej pewne jest to,
co niemożliwe). Dalej
fantazmat bramy, której strzegą koszmary ( strach wymykają się
wszelkim opisom), a przed bramą ściany: stawania się, rodzenia,
umierania, i rozpadu
(
cztery kolejne progi doznawania zmienności) i sam początek: Słowo.
Ponieważ przyszłość nie jest opcją, Słowo zapala się od słowa
polując na obietnicę ( to,
co
wymyka się wszelkim opisom nie istnieje), dopóki zjawiska bujają
się swobodnie popychając się wzajemnie do wyjścia - chodzi tylko
o wprawę w pożegnaniach.
Off
Press publishing
Sen
gloszącej sławe
Co
słychać ? - zapytałam. - Nie pracuję już w przychodni -
odpowiedział. - Co poza tym? – Flauta - westchnął i zostawił mi
autograf podpisując kwit zapłaty. Noszę go przy sobie, ale z dnia
na dzień jest coraz mniej wyraźny. Mam na imię Klio ( dokładnie
tak, przez „k”). Jestem kelnerką w Greenwich, niedaleko parku,
przez który biegnie południk zerowy – meridian szczególny,
zwłaszcza dla poetów. Mam kilka niezłych autografów, all correct,
w zeszycie. Żal mi poety od flauty. Zrobił świetną prozę, a
jednak przeszła bez echa. Podobno ten jego bohater, to taki dziwkarz
epicki (lubię takich!) - może dlatego tytuł sugeruje coś na
przekór? Dziś Boże ciało – czujesz? Feeria kwiatów, wstążek.
“Zmiłuj się nad nami” – napis krzyczy ( do mnie? ). Ale to
nie mój sen. Jestem Klio ( dokładnie tak, przez „k”) – dziś
wracam do domu. Odliczam kolejną stację. Świat rozmazuje się za
oknem, ja przed. I jeszcze credo na oddalającym się parkanie: jeśli
sens istnienia sprowadza się do patrzenia to: czego nie widać, tego
nie ma. Oglądam kwit zapłaty – Pluszka zniknął…
Off
Press publishing
AWErs:
Istnieją ludzie uważający za swój obowiązek kreować działania,
które wydają się być obrzydliwe. Popatrzcie: na ścianie wisi
zegar. Zegar nie jest halucynacją - wszyscy mogą go widzieć.
Myślę, więc odróżniam dobro i zło za pomocą uczuć, tak jak
rozróżniam kolory, niebieski i żółty, widząc, że są różne.
Dlatego spowiadam się wam, bracia i siostry, zgrzeszyłam, bo
napisałam książkę mnożąc byty niepotrzebne, ponieważ nie ma
nic, w tej książce nic, kompletnie nic ciekawego. Moja wina, moja
wina, moja bardzo wielka wina. I już osiem nóg diabla pełznie mi
po grzbiecie, ręka diabla do snu mnie kołysze, i szept, jakby z
bentalu, w kółko powtarzany : poczucie winy to słabość, to
choroba. Nie ma dobrego wyjścia. Nie ma złego. Pies pożarł
kluczyki. Biegnie tu, po ósmej tarczy nieba. Pies nie jest
halucynacją, widzą go plejady gwiazd. I wy możecie widzieć.
Off
Press publishing
Błąd
Pamięci
zakończenie wydarzeń w gruncie rzeczy jest sprawą przypadku i
tylko zewnętrznie wiąże się ze słowami: dostrzegam i odtwarzam
przekleństwo tajemniczego fatum, które z pokolenia na pokolenie
wysysa z nas siły. A jednak nasze geny przetrwały biologiczną
degenerację nie po to, by teraz poddać się duchowemu bankructwu,
moralnemu skostnieniu, absolutnej i strasznej pustce wewnętrznej.
Pod
zewnętrzną powłoką
przesuwa się sznur postaci, niczym ruchoma galeria kontrastów,
przyziemnych namiętności; na wskroś prozaiczne, a niekiedy żałosne
i odrażające upozowanie dramatu wzajemnie zapładniających się
myśli. [Obudźcie mnie!] I wszystko zlazło. został goły człowiek.
Dwa
koła współśrodkowe zaczęły się przecinać nie nakładają się
na siebie.
Filozofio indywidualizmu epatująca ideowym oderwaniem, strzało
pożądania w beztroskim dementi, lapsusie filantropijnego szastania
słowem -
ukryć zło czy je upiększyć?
Fej
tu fejs z własnymi demonami
Ten
rok wydaje się być zbyt długi. Negocjuję
głód uczuć, który czyni mnie swoją
ofiarą. To jedna z kar za odmowę uczestnictwa
w
stanie bezczynności. Podobno
wystarczy się nie bać. Ale ten strach
nie
rodzi się z troski o siebie...i nie jest też skutkiem
fantazji - kochane Ego.
To,
czego oczekują od ciebie inni jest
niestotne. Ja Jestem twoim kierowcą. Ty jako pasażer
nie
masz żadnego wpływu
ani
na kierunek, ani na prędkość
jazdy. Nie nakrywaj głowy kołdrą. Utrudniasz mi
oddychanie.
Smutek
zawsze
uderza w to samo miejsce. obojętny
na
zdarzenia jest prawdziwym rajem dla zmian
świadomości.
w takich chwilach
zaczyna
się rozumieć, jak miałki jest sens
imperatywu:
przeżyj! ludzkość płonie
w
okrężnicy czasu wbijając się w czerń
materii
- przestałam jej kibicować.
pamięć
kreśli pętlę czasu znacząc ścieżkę
dla
powtórzeń - wkładam w nią głowę. spotkamy się
po
drugiej stronie księżyca. na księżycowych
pastwiskach…
chociaż, mogę się mylić.
Droga
Zgnilizna
zawsze sprowadza za sobą robactwo.
[Pewnego dnia ten żyjący świat
będzie się kłębić w moich martwych ustach.]
Czy
jest możliwe nadanie sensu zgniliźnie?
Na
przykład łza, jeden z mechanizmów obronnych oka
nie
wygląda na to, czym miała być.
Trzeba zwrócić się przeciwko sobie, by nadać sobie
sens. Warunek konieczny: śmierć, i tylko śmierć gwarantuje
nieustanne odnawianie życia. Ponieważ
umieramy w celu zasilenia, ponieważ, do piekła
i
nieba prowadzi droga po tym samym kole. Jak przejść
przez
to wszystko względnie suchą stopą?
I
TRZY.
Komu bije dzwon
Wróci jutro, nad ranem, wyjmie resztę miedziaków
ze świnki, kupi kebab na Wielkiej, by zapchać aortę,
a potem weźmie w mordę. Tuż Za Bramką
puści się w krwioobieg wódek, wód i innych płynów,
a potem mu się przyśnią zdziwione oczy synów;
pusta świnka na stole - zausznik i szpieg. - Gdzieżeś
moja żono? Boże Wszechmogący! Bez pozwolenia poszła
do spowiedzi? Na diabła jej potrzebna - czyż żonie wolno
źle o mężu mówić? Jakiś cień beznadziei przesunął się
po ścianie, świńskie nóżki zadrżały kiwając się na boki,
czarci chichot złowróżbnie zawisł na firanie, a śnieg
leciał i leciał - z ziemi pod w obłoki.
Śnigrobek
[ wiersz nagrodzony w konkursie Leśmianowskim, Zamość’ 98 ]
Czas się włóczył po drzewach
Noc przyszła – żałobna.
Cienie wszystkich umarłych – ubożuchno
szare –
Pochowały Śnigrobka na wieczną niewiarę
We wszystkich grobach na raz i w każdym
- z osobna
Bolesław Leśmian
a,
póki co, nie opłakuje rodzących się dzieci,
więc liczymy straty: to co widać? Idą ludzie:
taki marsz, pielgrzymka – kobiety, mężczyźni,
feeria kwiatów, wstążek; obok świeżej mogiły
napis mruga do mnie: umrzesz, umrzesz
- umrę (?) – każda rzecz z osobna
ii,
cudze przerażenie chodzi mi po plecach,
czyjaś starość bezzębna, cudze niedołęstwo,
nicość w gruncie rzeczy i to już zostanie.
wypełzła spod ziemi żółta gąsienica – what?
wypłaszczone usta krztuszą się od śmiechu:
dzikie mięso – oto czym jesteście (ziew)!
1’.
dziecko dziwnie stare potrząsa badylem;
tam, na czarnej rolce mój czas się odkręca.
papieros i suchy poranek – cholera,
na co mi taki wspólnik i konfident?
Memy strachu
- Więc jestem genem samolubnym
niczym samotna wyspa na środku oceanu, sama
ze sobą, sama w sobie. Jestem.
A jak to jest z wodą czy śniegiem?
Nie ma jednostkowych śniegów, czy wód,
chyba że w rozcieńczonym sensie - Boże!
Pamiętam –
2. kobietę, którą wczoraj okradli - nie pomogłeś jej,
a przecież chciałeś. Miałeś nawet pierwszy zryw
drapieżnika - biegłeś. Możesz sobie wyobrazić,
co poczułam, gdy zobaczyłam to wielkie, bijące
zwierciadło? A teraz siedzisz tu, otulony kocem,
a zdarzenia rozpadają się, i stają się wciąż na nowo
swobodnie bujającymi pojęciami. Dlaczego
- idea łańcucha pokarmowego jest tak okrutna? O!
rozchwiana chimero! Do Siebie mówię! Dlaczego
- łza mrówki jest jeziorem, a okruch ciasta
jest tak ogromny że starcza na siedem dni?
Dlaczego stonoga jest bestią, choć w gruncie rzeczy
ma tylko cal wysokości, ten jeden sprawiedliwy cal
przerażenia.
- Boże! Czym ty tam oddychasz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz