https://docs.google.com/viewer?a=v&pid=gmail&attid=0.1&thid=1227f175ef097883&mt=application%2Fpdf&url=https%3A%2F%2Fmail.google.com%2Fmail%2F%3Fui%3D2%26ik%3Dcaf66edfd3%26view%3Datt%26th%3D1227f175ef097883%26attid%3D0.1%26disp%3Dattd%26realattid%3D0.1%26zw&sig=AHIEtbRHZu6mamO1ZlzvK3puUp_QZxIuRw
pnoptikon - recenzje
Paweł Kozioł Ścinamy skrawki, skubiemy okruszki - "Lampa" 11/2009
[...]Podobieństw z ekspresjonizmem szukałbym także w nieco rozchwianym tomie Aleksandry Zbierskiej, noszącym tytuł panoptikon. Tutaj jednak gwałtowność jest mniej solenna, bliższa grotesce: Gwoździe zdarzają się małe. A bywają i duże, / jak palec. Droga pisarza usiana jest gwoździami, / przeważnie dużych rozmiarów, chodzić po nich będzie trzeba / boso, krwi ubędzie dosyć. Długość tego cytatu też jest symptomatyczna. Mówi o szwungu, o rozpędzie charakterystycznym dla tej dykcji - o niewątpliwych zaletach, których ciemny rewers stanowi wrażenie chaosu i braku koordynacji. Bo fragmentu o gwoździach nie da się czytać poważnie, natomiast sygnałów niepowagi też brak. Dopuszczam myśl, że autorce chodziło właśnie o wrażenie mowy pozbawionej centrum czy, jak by to inaczej nazwać, wypowiadanej bez konkretnej intencji - co byłoby zamysłem godnym uwagi, ale i czytelniczo dość męczącym.
Bo jest w tej książce coś, co męczy - nawet jeśli autorka co jakiś czas rozluźnia uchwyt żartami w rodzaju świnki lubią rodzynki a ptaszki fistaszki albo efektownymi bon-motami (a po drugiej / stronie łańcucha wulgarne twoje wargi / milczą "bierzesz pigułki?" A ja mam właśnie / okres chrześcijański). I nie chodzi tu wcale o gęstość, kacerskie eksperymenty, celne choć ostro brzmiące określenia w rodzaju aktoreczka incognito / wyjęta spod prawa penisów. Bo w mikroskali wszystko wydaje się dobre, nawet bardzo - trudno jednakże powiedzieć, do czego ta poezja zmierza.
I jest w tych wierszach coś takiego, że kiedy próbować czytać je na głos (czasem stosuję taki test, co też wiersz robi z aparatem mowy) co chwilę się pojawia pokusa zmiany tonu, przełączenia się na jakąś inną fonię (Oto gambit, który odpowiada / na zatruwające ducha miazmaty: poświęcam / krakanie, krzyki mew, szum skrzydeł, kurz twojej / twarzy, dupku). I jest w tym pewna stylistyczna bezkompromisowość, która uniemożliwia mi krytykę frontalną. Bo pamiętam, jak w przeglądzie lipcowo-sierpniowym, omawiając tomik Wibrujące ucho spodziewałem, spodziewałem się po Zbierskiej podjęcia większego ryzyka. No i masz - sprawdziło się, a tutaj dalej malkontenctwo.
==
Paweł Ivo Kaczorowski
[ I miejsce w konkursie krytyczno - literackim im. Jacka Bierezina, Łódź 2009]
Gra o różnicę. O osobliwościach wszystkiego w tomie Panoptikon Aleksandry Zbierskiej.
Panoptikon, czyli wszystko i wszystek, każdy i wszech; widziane, ujmowane, wyobrażane. Subiektywnie określona całość, solipsystyczna wizja wszystkiego w poetyckiej perspektywie. Wizja, którą można opisać jako panopticum, czyli świat ukazujący się w krzywym zwierciadle, w osobliwej formie. Być może to zwierciadło powie nam więcej, dzięki temu, że inaczej...W pewnej optyce można sobie przecież wszystko wyobrazić, można wszystko zobaczyć i w jednej chwili zrozumieć, a jednocześnie można się czuć się jak w muzeum woskowych figur, jak w galerii osobliwości. Tyle mówi tytuł i to chyba chce powiedzieć, wykrzyczeć, a miejscami wysączyć przez zaciśnięte zęby Aleksandra Zbierska w swojej nowej książce poetyckiej.
Dużo w tym tomie napięcia i złości, o śmierć, na śmierć, ale nie tylko o to, również o łóżko, o szczerość lub kłamstwo, o degrengoladę. Dużo seksualności, furii żeńskiej dykcji. Ta złość ma jednak również wymiar ponademocjonalny, jest rodzajem świadomości. Z przetrawionej przez autorkę materii doświadczeń rodzi się w tych wierszach wiedza. Wypowiadana wprost, do ludzi, ale nie przeciw ludziom, raczej wbrew i na przekór przyzwyczajeniom i „społecznym przystosowaniom” (Wieszając psy), z intencją wejścia w bezkompromisowy dialog z czytelnikiem.(...)
PiK
fragment eseju, który niebawem ukaże się w Tyglu Kultury/ŁÓDŹ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz